Chłopak z ludu w walce o silne węgry
Węgrami rządzi dziś podział na liberałów i kosmopolitycznych zwolenników ponadnarodowej federacji oraz przeciwstawne im siły narodowo-chrześcijańskie stawiające na naród i ojczyznę.
Pochodzący z prowincji Viktor Orbán wystartował do wielkiej, spektakularnej kariery w liberalnych, mieszczańskich i stołecznych barwach, ale dość szybko, już w połowie lat 90., zaczął wracać do swej pierwotnej natury „chłopaka z ludu", wraz z jego systemem tradycyjnych wartości. Przejął do swych celów zachodnią zasadę: „right or wrong, my country" [czy ma rację, czy błądzi, to jednak moja ojczyzna – red]. Postawił na lud i naród, a elity, szczególnie te stołeczne, najbardziej kosmopolityczne, którym nigdy nie ufał i które nigdy go do końca nie przyjęły, co im miał za złe, stały się – z czasem rosnącym w oczach – zagrożeniem czy wyzwaniem, z którym należało walczyć.
Jak to ujął pewnego razu: stawia na lud, bo to pojęcie szersze i to on daje elektorat z wyborczą kartką, a wąskie z natury elity można albo kupić, albo przestraszyć, albo zignorować... Oparty na takich właśnie zasadach system zaczął wcielać w życie z chwilą, gdy wiosną 2010 roku objął niepodzielną władzę. Tak narodziła się jego „nieliberalna demokracja", w oczach politycznych przeciwników wprost utożsamiana z autokracją.
Dychotomie i polaryzacja
Na Węgrzech istnieje specyficzna, a ważna tak w wymiarze historycznym, jak też obecnie, tradycja podziału na tych, którzy obcych przyjmują – „befogadok" oraz – zazwyczaj liczniejszych – osób im...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta